W miniony weekend w Warszawie na torze wyścigów konnych odbyły się targi Mother&Baby. Utrzymane były w konwencji pikniku rodzinnego - wystawcy ulokowani byli w namiotach, na zewnątrz natomiast była mała scena i budki z jedzeniem:)
Oczywiście nie mogło nas na nich zabraknąć:) Poszłyśmy w celu wyszukania nowych rozwiązań dla maluszków i rodziców, aby móc je wykorzystać w naszym codziennym życiu, a potem opisać na blogu. Przy okazji zabrałyśmy też naszych małżonków i pociechy, bo pogoda sprzyjała, a teren wyścigów konnych na Służewcu jest parkowy, więc była to dla nas forma miłego spędzenia sobotniego przedpołudnia.
Wracając jednak do targów i pytania w tytule tego posta - "czy warto było pójść?" Zgodnie stwierdzamy, że raczej nie warto (biorąc pod uwagę dodatkowo cenę biletu - 15zł od osoby dorosłej).
Właściwie targi niczym nowym nas nie zaskoczyły. Nie wystawiały się również firmy, które wprowadzałyby na rynek jakieś innowacyjne produkty dla dzieciaków i rodziców.
Większość firm, które się wystawiały na targach skupiły się tylko na sprzedaży swoich produktów, a nie na promocji i zachęceniu do kupna w przyszłości.
Nie było też niczego zaskakującego w kwestii akcesoriów dla dzieci - swoje stoiska miały duże i dobrze wszystkim znane marki, podobnie z kosmetykami popularnymi, jak i z zabawkami, ubrankami, czy wózkami lub nosidełkami.
Myślę, że te targi mogły być ok dla początkujących rodziców, dla których temat dziecięcy jest właściwie obcy i którzy dopiero przymierzają się do kompletowania wyprawki dla dziecka - począwszy od pieluszek, butelek czy smoczków a skończywszy na pościeli i wózku. Dla mam "zaawansowanych" - niespecjalnie.
Zawiodło nas także zaplecze dla dzieci, które przyszły z rodzicami na targi - jeden dmuchany zamek plus malutki plac zabaw w środku jednego z namiotów. O ile jeszcze może 2-latki mogły się czymś zainteresować na tym placyku, to już dla dzieciaków starszych - nuda...:)
Ale żeby nie było tak pesymistycznie, były też pozytywne rzeczy na targach. Np. różnego rodzaju wykłady lub pokazy. Np. jak wiązać chusty (post o chustach już wkrótce), jak kąpać niemowlaka lub jak udzielać pierwszej pomocy. Było fajne stoisko z przyczepkami do rowerów, w których można przewozić dzieci - sami byśmy taką przyczepkę chcieli sobie w przyszłości sprawić. Podobało mi się również stoisko z poradami dietetycznymi i pomiarem składu ciała. Skorzystałam... no i obiecałam sobie poprawę w postaci mniejszej ilości słodyczy na rzecz zwiększonej aktywności fizycznej:) Czasem człowiek musi usłyszeć kilka gorzkich słów, żeby się za siebie wziąć:) A mój starszy maluch miał olbrzymią frajdę w punkcie, gdzie można było samemu zrobić olbrzymie bańki mydlane. Zresztą ja tam też spędziłam chyba najwięcej czasu bawiąc się przy tym w najlepsze.
Kolejne targi pewnie za rok... Czy się wybierzemy? Hmmm... zanim podejmiemy decyzję, na początek na pewno dokładnie przestudiujemy listę wystawiających się firm...
A Wy byliście może? Macie inne opinie o targach Mother&Baby?
Chciałam pójść na targi, ale w ten upał sobie odpuściłam i widzę, że dobrze zrobiłam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam targi dla Dzieci i przyszłych Rodziców. Niestety w Gdańsku coś opornie z ich organizowaniem... Dobrze, że obskoczyłam dwa w Londynie:)
OdpowiedzUsuń